Make vs Zapier – którą platformę wybrać do budowy cyfrowych przepływów?
Kiedy wchodzę do firmy, w której „wszystko robi się ręcznie”, najczęściej widzę to samo: Zapier już gdzieś działa, a ktoś z zespołu technicznego właśnie „po cichu” testuje Make. I wtedy pada pytanie: „To czego mamy używać docelowo – Make czy Zapier?”
W tym tekście pokażę Ci ten wybór tak, jak realnie wygląda w projektach, które prowadzę – bez marketingowych haseł, za to z konkretami, haczykami i paroma historiami z wdrożeń.
Make vs Zapier: dwa różne podejścia do tego samego problemu
Oba narzędzia rozwiązują ten sam problem: łączą aplikacje i odciążają ludzi od powtarzalnych zadań. Różni je filozofia.
Zapier stawia na prostotę i szybkość. Ma dziś ponad 7000 integracji (w praktyce często mówi się o widełkach 6000–8000), w tym sporo niszowych pluginów AI. Świetnie nadaje się do automatyzacji typu „jeśli to, to tamto”, gdzie liczy się szybka konfiguracja i brak bariery technicznej.
Make (dawniej Integromat) ma mniej gotowych konektorów – zwykle podaje się 1500–3000 – ale nadrabia głębią i elastycznością. Pozwala nie tylko korzystać z gotowych modułów, ale też wywoływać dowolne HTTP API wizualnie, bez pisania kodu. Dla wielu firm to jest moment, w którym zwykła „automatyzacja” zaczyna się zamieniać w pełnoprawny cyfrowy ekosystem.
Z praktyki: bardzo często widzę scenariusz, w którym firma startuje na Zapierze („bo jest prosty”), a gdy procesy rosną, zespoły techniczne migrują cięższe rzeczy do Make – właśnie ze względu na routery, iteratory i większą kontrolę nad danymi.
Łatwość użycia i interfejs: kto faktycznie „dowiezie” automatyzacje
Pamiętam spotkanie z zespołem marketingu w e‑commerce. CTO zbudował w Make genialne, wielogałęziowe scenariusze, ale nikt oprócz niego nie chciał tego dotykać – „bo jak coś kliknę, to wybuchnie”. To dobry przykład, jak interfejs może pomóc… albo zablokować adopcję narzędzia.
Zapier: szybki start, niska bariera wejścia
Zapier wygrywa wtedy, gdy w zespole nie ma programistów albo po prostu nie chcesz, żeby każdy drobiazg przechodził przez IT. Interfejs jest listowy, prosty, bardzo mało „straszy”.
Masz:
- jasny, krok po kroku kreator,
- masę gotowych szablonów,
- AI-asystentów, którzy pomagają dobrać kolejne kroki w Zapsie,
- możliwość budowy automatyzacji praktycznie „z marszu”.
Dla wielu osób to wystarczy. Wchodzisz, wybierasz dwie aplikacje, odpala się gotowy szablon, klikasz „Continue” kilka razy i automatyzacja działa.
Make: więcej mocy, wyższa krzywa uczenia
Make daje za to mapę myśli dla całego procesu. Scenariusze układasz na płótnie drag‑and‑drop, łączysz moduły liniami, dodajesz routery, iteratory, gałęzie, przetwarzanie równoległe.
Realnie:
- daje to ogromną kontrolę nad złożonymi workflow,
- fantastycznie ułatwia debugowanie rozgałęzionej logiki – widzisz, gdzie dokładnie „ucieka” dane,
- ale… interfejs bywa kapryśny. Mnóstwo filtrów, opcji i dropdownów powoduje, że początkujący łatwo się gubią.
⚡ PRO TIP: przy złożonych automatyzacjach w Make zawsze zaczynam od „mapy myśli” na wizualnym canvasie i dopiero potem dokładam logikę. W praktyce skraca mi to czas debugowania o 30–50%, bo od razu widzę, gdzie proces powinien się rozgałęzić.
Jeśli więc chcesz, by cały zespół samodzielnie budował automatyzacje – Zapier będzie łatwiejszym startem. Jeżeli masz w zespole choć jedną osobę techniczną, która „lubi grzebać” – Make odwdzięczy się możliwościami.
Integracje i złożoność przepływów: szeroko vs głęboko
Jedna z pierwszych rzeczy, o które pyta zarząd, to: „Czy to się połączy z naszym CRM/ERP/tym naszym wewnętrznym czymś?”. I tu różnice zaczynają być bardzo konkretne.
Zapier: ocean integracji i prostsze multi-step
Zapier ma dziś ponad 7000 integracji, od Google Workspace, Slacka, Teamsów, przez narzędzia marketingowe, po aplikacje typu YouTube czy Spotify. Z poziomu biznesu to oznacza: „prawdopodobnie to już tu jest”.
Multi-step workflows w Zapier są wygodne, ale w pewnym momencie czujesz, że lista kroków zaczyna być ciasna. Zaawansowane mergowanie danych, rozbudowane gałęzie czy skomplikowana logika warunkowa robią się mało czytelne.
Zapier próbuje to nadrabiać:
- Sub-Zapsami (czyli reuse’owalnymi pod-workflow),
- AI-asystowanym setupem API,
- nowymi funkcjami typu AI Custom Actions, które pomagają szybciej integrować niszowe API bez ręcznego dłubania.
Dla 80% prostszych scenariuszy to wystarcza. Problem pojawia się przy tych 20%, które naprawdę skaliują biznes.
Make: mniej konektorów, więcej kontroli
Make ma „na papierze” 1500–3000 integracji, ale:
- ma genialne wizualne mapowanie HTTP API – możesz wywołać praktycznie każde API bez pisania kodu,
- routery i iteratory są praktycznie nieograniczone – idealne do pracy na dużych paczkach danych,
- świetnie sobie radzi z mergowaniem, rozgałęzieniami i kontrolą błędów.
Nieprzypadkowo użytkownicy techniczni masowo migrują z Zapiera do Make, gdy zaczynają się bawić w łączenie kilku źródeł danych, filtrowanie, re-try, warunkową logikę i przetwarzanie równoległe.
⚠ UWAGA: Make wciąż w wielu miejscach występuje w sieci pod starą nazwą Integromat. Starsze tutoriale i szablony działają praktycznie identycznie – to bardzo przydatne archiwum, z którego spokojnie możesz korzystać.
Jeżeli więc Twoim priorytetem jest „żeby było jak najwięcej gotowych integracji” – Zapier. Jeśli liczy się głęboka praca na danych i custom API – Make.
AI, governance i bezpieczeństwo – co dzieje się „pod spodem”
Kiedy rozmawiam z większymi firmami, pytania o AI i bezpieczeństwo padają już w pierwszych 15 minutach. I słusznie.
Sztuczna inteligencja
Zapier wykorzystuje AI przede wszystkim do tego, żeby:
- uprościć tworzenie Zapsów (AI sugeruje kroki),
- przyspieszyć konfigurację integracji,
- pomóc ogarnąć niszowe API przez AI Custom Actions – to bardzo fajne, gdy chcesz połączyć się z mniej znaną aplikacją, a nie masz siły czytać dokumentacji od deski do deski.
Make stawia mocniej na AI jako element szerszego ekosystemu i governance. Pojawiają się tu:
- bardziej rozbudowane mechanizmy kontroli,
- audytowalność procesów,
- narzędzia umożliwiające nadzór nad tym, co robią poszczególne automatyzacje.
Jeśli budujesz „cięższe” procesy, często dotykające danych wrażliwych, ta warstwa robi dużą różnicę.
Bezpieczeństwo i zgodność
W skrócie:
-
Zapier
- szyfrowanie AES‑256,
- SSO,
- certyfikat SOC 2,
- solidne bezpieczeństwo operacyjne.
-
Make
- mocny nacisk na zgodność z GDPR (ważne szczególnie w Europie),
- SOC 2 Type II,
- end‑to‑end encryption na ścieżce danych.
W kilku projektach dla firm regulowanych (finanse, medyczka) kończyło się tak, że biznes chciał Zapiera, ale dział compliance przepychał Make właśnie ze względu na governance i GDPR. I dało się to obronić.
Ceny, darmowe plany i TCO: gdzie naprawdę płacisz
Pamiętam klienta, który przyszedł z pytaniem: „Dlaczego rachunek z Zapiera nagle zrobił się 4x wyższy?”. Okazało się, że kilka kampanii marketingowych odpaliło lawinę tasków, a nikt nie pilnował limitów. To dokładnie ten moment, w którym model cenowy zaczyna boleć.
Darmowe plany: 100 zadań vs 1000 operacji
Tu różnica jest bardzo konkretna:
-
Zapier Free
- tylko jednoetapowe Zapsy (single-step),
- limit 100 zadań miesięcznie.
-
Make Free
- pełne, wieloetapowe scenariusze,
- limit 1000 operacji miesięcznie.
W praktyce oznacza to, że w Make jesteś w stanie przetestować dużo bardziej złożone workflow za darmo, zanim zapłacisz pierwszego dolara. Dla mnie to złoto na etapie projektowania architektury automatyzacji.
⚡ PRO TIP: na start bardzo często ustawiam firmom równolegle dwa konta:
Make – do złożonych, powtarzalnych zadań (np. przetwarzanie danych, raporty, fakturowanie),
Zapier – do szybkich, prostych integracji „tu i teraz”.
Na etapie pilota potrafi to dać praktycznie 100% oszczędności na licencjach.
Jak to się przekłada na TCO
Kluczowe różnice:
-
Zapier
- model oparty na zadaniach,
- ceny od ok. 19,99 USD/miesiąc,
- przy dużej liczbie prostych automatyzacji – szczególnie w enterprise – bywa tańszy w całkowitym koszcie posiadania, bo dobrze skaluje się na duże organizacje,
- ale przy złożonych, „ciężkich” workflow koszty potrafią rosnąć bardzo szybko.
-
Make
- rozliczenie w oparciu o operacje,
- przy dużych, złożonych przepływach często wychodzi taniej per efekt,
- ale gdy liczba aplikacji i operacji zaczyna być ogromna, koszty też potrafią odczuwalnie wzrosnąć – szczególnie jeśli każdy dział „dokleja” swoje scenariusze bez kontroli.
Tabela poniżej dobrze podsumowuje bazowe różnice:
| Cecha | Zapier | Make |
|---|---|---|
| Darmowy plan | 100 zadań/miesiąc, single-step | 1000 operacji/miesiąc, multi-step |
| Model cenowy | Oparty na zadaniach | Oparty na operacjach |
| Cena startowa | 19,99 USD miesięcznie | Zmienna, zwykle opłacalna przy złożonych procesach |
| Skalowalność kosztów | Dobrze skaluje się w enterprise, rosnące koszty przy ciężkich workflow | Tani przy złożonych procesach, drożeje przy ogromnej liczbie operacji |
| Krzywa uczenia się | Łatwiejszy start | Stromsza, wymaga więcej wiedzy |
| Ograniczenia | Mniej efektywny przy bardzo skomplikowanych scenariuszach | Świetny do złożonych przepływów |
Zanim więc „przykleisz się” do jednej platformy, policz:
ile faktycznie będziesz mieć automatyzacji, jak bardzo są złożone i kto będzie je utrzymywał.
Dla kogo Zapier, dla kogo Make – z doświadczenia, nie z ulotki
Na jednej z konsultacji narysowałam klientowi dwie kolumny na tablicy: „tu i teraz” oraz „skala i custom”. W pierwszej wylądował Zapier, w drugiej Make. I to jest chyba najprostsze podsumowanie.
Gdy naturalnym wyborem jest Zapier
Najczęściej widzę Zapiera w:
- małych firmach,
- zespołach marketingowych,
- e‑commerce,
- działach, które nie mają własnego IT.
Dlaczego? Bo:
- interfejs jest bardzo intuicyjny,
- można działać na gotowych szablonach automatyzacji,
- większość codziennie używanych aplikacji jest już „na liście”.
Przykład z życia: w jednym sklepie internetowym spięliśmy Zapierem platformę sprzedażową z systemem fakturowym i narzędziem do obsługi klienta. Właściciel po tygodniu powiedział mi: „Pierwszy raz od dawna nie przepisywałem ręcznie żadnych danych z zamówień”. I to jest dokładnie ten poziom prostoty, którego wiele firm potrzebuje na start.
Gdy naturalnym wyborem jest Make
Make wybierają zwykle:
- firmy SaaS,
- organizacje z własnym działem IT,
- biznesy z nietypowym stackiem narzędzi,
- firmy, które dorosły do pełnej automatyzacji procesów (fakturowanie, projekty, wewnętrzne workflow).
Make kusi:
- zaawansowaną manipulacją danymi,
- routerami, iteratorami, parallel processingiem,
- możliwością tworzenia własnych modułów i API,
- lepszą organizacją scenariuszy – osobny ekran wyszukiwania, filtrowanie, łatwiejsze panowanie nad większą liczbą procesów.
W jednym z projektów SaaS klient miał tak poszatkowany proces fakturowania, że w Zapierze skończyliśmy z dziesiątkami Zapsów, które trudno było ogarnąć. Po migracji do Make zrobiliśmy z tego kilka dużych, czytelnych scenariuszy na wizualnej mapie – nagle wszyscy „widzieli”, co się dzieje z fakturą od momentu wygenerowania po księgowość.
Zapier w praktyce: kiedy prostota wygrywa z elastycznością
Zapier błyszczy tam, gdzie:
- potrzebujesz szybko coś połączyć i nie masz czasu na projektowanie architektury,
- zespół jest nietechniczny, ale chce mieć sprawczość,
- procesy są proste: lead wpada do CRM, wysyłamy maila, dopisujemy do newslettera, tworzymy zadanie.
W marketing automation to często jest game‑changer. Segmentacja odbiorców, synchronizacja z CRM, powiadomienia na Slacku, reklamy – wszystko da się poukładać na prostych regułach. Większość osób jest w stanie samo je utrzymać.
Czy Zapier ma ograniczenia? Tak:
- złożone zarządzanie błędami jest trudniejsze,
- rozbudowane gałęzie i logika warunkowa robią się szybko nieczytelne,
- przy dużej liczbie tasków rachunek może rosnąć szybciej, niż się spodziewasz.
Ale jeżeli szukasz stabilnego, przewidywalnego narzędzia do prostych przepływów, które każdy w zespole ogarnie – Zapier jest bardzo dobrym, świadomym wyborem.
Make w praktyce: gdy potrzebujesz „silnika pod maską”
Make zaczyna błyszczeć przy procesach, które są:
- wieloetapowe,
- rozgałęzione,
- mocno osadzone w danych.
Scenariusze typu: zaciągnięcie danych z kilku systemów, obróbka, walidacja, warunkowe wysyłki, synchronizacja z ERP – to jego naturalne środowisko.
W jednym projekcie dla software house’u Make przejął:
- onboardingi klientów,
- automatyczne tworzenie projektów,
- przypisywanie zadań w narzędziu PM,
- generowanie umów i faktur.
Zapier po prostu się tu „dusił”. Po przeniesieniu do Make udało się zredukować liczbę scenariuszy, obniżyć TCO i łatwiej zarządzać błędami, bo retry logic i obsługa wyjątków są tam dużo bardziej granularne.
⚠ UWAGA: Make ma stromą krzywą uczenia się. Jeżeli w zespole nie ma nikogo, kto lubi takie rzeczy, projekt może stać w miejscu. Ale jeśli masz choć jedną osobę „techniczną”, potencjał jest ogromny.
Migracja między Zapier a Make: kiedy to ma sens
Decyzja „przenosimy się” rzadko jest zero-jedynkowa. Dużo częściej widzę scenariusz hybrydowy.
Z Zapier do Make
Migruję z klientami z Zapiera do Make wtedy, gdy:
- workflow robią się naprawdę złożone,
- potrzebujemy niezawodnego zarządzania błędami i retry,
- TCO Zapiera przy skali zaczyna być zbyt wysokie.
Najczęściej przenosimy:
- heavy‑duty procesy (fakturowanie, raportowanie, integracje z wewnętrznymi systemami),
- rzeczy, które wymagają custom API.
Z Make do Zapier
W drugą stronę idziemy, gdy:
- zespół nie jest techniczny i boi się dotykać scenariuszy,
- potrzebne są proste integracje, które ludzie chcą sami klikać,
- ważniejsza jest szybka adaptacja niż maksymalna elastyczność.
⚡ PRO TIP: zanim zaczniesz „migrować wszystko”, zinwentaryzuj procesy i podziel je na proste i złożone. Bardzo często kończymy z podejściem:
proste – zostają w Zapierze,
złożone i krytyczne – lądują w Make.
Jak wybrać: praktyczna mini‑checklista
Na koniec zostawię Ci skróconą listę kryteriów, których naprawdę używam przy wyborze między Make a Zapier:
- Poziom zaawansowania zespołu – czy ludzie sami będą klikać automatyzacje, czy masz osobę techniczną?
- Typ procesów – proste integracje „apka ↔ apka”, czy wieloetapowe, rozgałęzione workflow z logiką biznesową?
- Zakres integracji – potrzebujesz „żeby było WSZYSTKO od razu” (Zapier), czy jesteś gotów dobudować brakujące rzeczy przez API (Make)?
- Koszty i skala – ile realnie tasków/operacji generujesz miesięcznie i jak to się będzie zmieniało?
- Bezpieczeństwo i regulacje – czy GDPR, SOC 2 Type II i governance to dla Ciebie „miły dodatek”, czy absolutny wymóg?
Jeżeli masz wątpliwości – odpal równolegle darmowe plany obu narzędzi. Make pozwoli Ci przetestować złożone, wieloetapowe scenariusze do 1000 operacji. Zapier da szybki obraz, jak zespół radzi sobie z prostymi, jednoetapowymi Zapsami do 100 zadań. Po dwóch–trzech tygodniach pracy na żywych procesach decyzja zwykle staje się oczywista.
FAQ: krótkie odpowiedzi na najczęstsze pytania
Która platforma jest tańsza – Make czy Zapier?
Przy dużej liczbie złożonych operacji Make zwykle wychodzi taniej per efekt. Przy dużej liczbie prostych automatyzacji w korpo‑skali całkowity koszt posiadania bywa korzystniejszy po stronie Zapiera – lepiej skaluje się cenowo w enterprise.
Która platforma jest łatwiejsza dla początkujących?
Zdecydowanie Zapier. Interfejs, szablony i AI‑asystenci pozwalają zacząć praktycznie od zera bez wsparcia IT.
Która platforma ma więcej integracji?
Zapier – mówimy o ponad 7000 gotowych integracjach, w tym wielu niszowych pluginach AI. Make ma ich mniej, ale nadrabia możliwością łatwego podpinania własnych API.
Czy muszę wybrać tylko jedno narzędzie?
Nie. W wielu firmach świetnie działa model hybrydowy: Zapier do szybkich, prostych integracji, Make do ciężkich, krytycznych procesów. Na starcie spokojnie możesz korzystać z obu darmowych planów równolegle i dopiero potem zdecydować, gdzie płacisz za skalę.
Jeśli chcesz uporządkować swoje procesy i zastanawiasz się, jak konkretnie rozdzielić scenariusze między Make a Zapier w Twojej firmie, podejdź do tego jak do projektu architektonicznego – nie jak do „wyboru jednego narzędzia na zawsze”. Wtedy automatyzacja faktycznie uwalnia czas, zamiast dokładać nowy rodzaj chaosu.